Kategoria: Artykuły

Artykuły

Czas na 1%!

Szanowni Państwo,

Jak co roku zwracamy się do przyjaciół z gorącą prośbą o przekazanie jednego procenta podatku na rzecz Samodzielnego Koła Terenowego Społecznego Towarzystwa Oświatowego nr 76 w Ciechanowie.

Jak przekazać 1% podatku stowarzyszeniu, którego częścią jest Klub Petanki Ciechan?

Sposób przekazywania pieniędzy jest bardzo prosty.

Należy wypełnić odpowiednią rubrykę w rocznym zeznaniu podatkowym (PIT 36 – poz. 325, PIT 37 – poz. 137; PIT 38 – poz. 52).

Po wyliczeniu, ile podatku będziemy mieli do zapłacenia w tym roku, w ostatnich rubrykach zeznania podatkowego wpisujemy:

Samodzielne Koło Terenowe Społecznego Towarzystwa Oświatowego nr 76 w Ciechanowie

Nr KRS 0000 13 53 10

Jeżeli chcecie Państwo, aby przekazane środki zasiliły budżet sekcji petanque stowarzyszenia, prosimy o wskazanie celu szczegółowego: „Dla Klubu Petanki Ciechan”.

Dziękujemy!

Artykuły, News

Uczyć się grać w bule: dlaczego i gdzie zacząć?

 

Zacząłem grać, kiedy miałem 17 lat (jak dawno!), zupełnie przez przypadek (moja mama dała mi licencję bez pytania o zdanie), byłem wtedy nieśmiałym domatorem… Wystarczy zatem powiedzieć, że patanka była dla mnie w tym niezręcznym wieku, jakim jest dorastanie, jak wyjście asekuracyjne: jednym ze sposobów, żeby się wyrazić na zewnątrz, „uspołecznić”, otworzyć na nowe doświadczenia.

Okazało się, że – jak mi od razu powiedziano – mam spore umiejętności. „Masz ręce mistrza świata” – tak usłyszałem (to Yoyo mi to oznajmił!) W tym czasie mistrzem świata był – prosta sprawa – Didier Choupay! Nie słyszałem wtedy o żadnej „gwieździe”, więc Choupay był mi całkowicie nieznany (z perspektywy czasu wiem, jak wielkim to było komplementem!). Może i mój naturalny sposób rzucania (gest) był poprawny, ale przecież nie miałem żadnego wzorca, nie było Internetu ani petanque w telewizji.

Tak więc uczyłem się sam i „wygrałem”- podczas mojego pierwszego wyjazdu, nie grając nigdy wcześniej – małe trofeum, które pewien człowiek (miał na imię Robert), bardzo miły, wręczył mi po tym, jak pokonał mnie i moją mamę w finale turnieju pocieszenia. A ja byłem tak dumny, ponieważ powiedział mi, że bardzo dobrze grałem… Nigdy nie zapomnę tej chwili…

Ale wytrwałem! I powiem tak: spędzałem na grze coraz więcej godzin (więcej niż na odrabianiu prac domowych!) Cały czas robiąc postępy i osiągając poziom, o którym wcześniej nie myślałem, że jest dostępny.

To wszystko dzięki petanque! To, że można się odnaleźć, bawić się, dawać, wejść w relacje z innymi, śmiać się, rozmawiać, stresować, wymieniać… Żyć! Ty (bez wątpienia) próbowałeś, jak inni, grać po rodzinnym posiłku lub na wakacjach. Nie odnalazłeś w tym ducha zabawy? Może trzeba poszukać bulodromu w okolicy? Śmiało! W późnych godzinach popołudniowych spotkasz tam ludzi obu płci w różnym wieku, należących do wszystkich środowisk, którzy z pewnością powitają Cię przyjaźnie. Zapytaj, czy mógłbyś się przyłączyć, poproś o radę i zaczynaj… Na pewno będziesz miał z tego frajdę!

Gilles Souef

Źródło: http://petanque-apprentissage.blogspot.com/2011/02/apprendre-jouer-la-petanque-pourquoi-et.html

Tłum. ms

Artykuły, News

Dlaczego petanque?

Być może wielu z Was zadaje sobie fundamentalne pytanie: dlaczego petanque?

Mamy wrażenie, że nie należy nigdy o nim zapominać – mówimy o tym między innymi w kontekście polskiego dyskursu w tej materii. Sądzimy przeto, że warto wracać do pytań najważniejszych.

Dlatego zwróciliśmy się do Gilles’a Souef, autora książki

PETANQUE. APPRENTISSAGE ET TECHNIQUE, administratora bloga: http://petanque-apprentissage.blogspot.com/


z prośbą o zgodę na zamieszczenie przetłumaczonych na polski fragmentów jego publikacji. Nie było z tym problemu. W ciągu kilku godzin otrzymaliśmy imprimatur. Jeśli zerkniecie na zawartość witryny, o której mówimy, uświadomicie sobie bogactwo zamieszczonego tam materiału. My jednak, jako się rzekło, zaczynamy od pytań zasadniczych, które – jak mniemamy – przyświecały także autorowi. Nie postawił on tego zagadnienia expressis verbis, ale wydaje się ono jakże oczywiste w kontekście udzielanych odpowiedzi:

 

 

[Dlaczego zatem aktywność w sferze petanque?]

„Wszystko to dlatego, że  petanque jest pasją, sportem i grą, która – zarażając tak szybko, jak wirus – pozwala zarówno odpocząć, jak i zatracić się, wyrazić na zewnątrz i odnaleźć tożsamość… oraz na wiele innych rzeczy!

Wszystko to dlatego, że petanque wywołuje emocje: eksplozje gniewu, radości i smutki. Wybuchy gniewu idiotyczne, radości ogromne, smutki, które  z perspektywy czasu ukazują swą względność, ponieważ petanque musi pozostać grą, jak wszystkie dyscypliny sportu.

To dlatego, że nie wyobrażam sobie tego sportu inaczej niż jako opartego na szacunku (niestety, nasza epoka nadużywa tego słowa), dzieleniu się i wymianie.

To dlatego, że mam przede wszystkim ochotę promować ten sport w opozycji do jego sielankowego wizerunku.

To dlatego, że kiedy gram, nie myślę o niczym innym, i właśnie dlatego moja licencja powinna być refundowana przez zakład ubezpieczeń społecznych.

To dlatego, że myślę wiele (zbyt wiele?), jak być lepszym… I to wcale nie jest sprzeczne z moimi poprzednimi wypowiedziami. Można osiągnąć perfekcję w petanque, ale… tylko na pewien czas![…]”.

Gilles Souef

Źródło:

http://petanque-apprentissage.blogspot.com/p/bienvenue-sur-petanque-apprentissage-et.html

Tłum.: ms.

 

Artykuły, News

Petanque i Zen

Mistrz Kaisen Petanque. Doskonałość sztuki – fragm.

Co więc jest największym problemem gracza petanque? To zatrzymanie ciała i ducha w jednym miejscu, na przykład w nadgarstku, nogach, czy biodrach, podekscytowanie wygraną lub strach przed porażką, złe myśli i wszystkie stany ducha, nie licząc przywiązania do gry, do kul i do samego terenu. Jest również kwestia chęci udowodnienia doskonałości swojej techniki, chęci pokazania się przed innymi, bycia egocentrycznym, co przeszkadza w rozluźnieniu się. Tak naprawdę, chodzi tu o napięcie. Bez przerwy powinniśmy się rozluźniać, pozostawiać umysł swobodnym i do niczego nie przywiązanym. Nasze nadgarstki, całe nasze ciało nie są nigdy wystarczająco miękkie, więc nasz duch jest napięty i skostniały. Podczas turnieju, gdy rozluźnimy się i będziemy stawać się coraz bardziej elastyczni, przeszkadzające emocje nie będą mogły nami zawładnąć, gdyż umysł będzie także w trakcie rozluźniania się. Wtedy, gdy powstaną emocje, będą one się rozpuszczać w płynności naszego ciała-ducha, zwiększając jeszcze naszą elastyczność, ponieważ emocje same w sobie, nie są ani dobre ani złe. To my możemy stworzyć z niej przeszkodę lub wyzwolenie i dobre samopoczucie. Jeżeli wpadniemy w niewolę emocji, to ona nami zawładnie. Wtedy, gdy spróbujemy ją przepędzić, ona nie znika, tylko pozostaje odłożona gdzieś z boku. Tam kształtuje się i czeka, aby znów pojawić się jeszcze silniejsza. możemy wtedy stracić od 40 do 60, lub więcej, procent skuteczności. Myślę, że nigdy nie powinniśmy zaniedbywać prawidłowej techniki, nawet w trakcie treningu, ponieważ niedbałe rzucanie kulek tworzy złe przyzwyczajenia, gdyż pamięć wszystko rejestruje. Złe tendencje pojawią się ponownie w trakcie meczu, w chwili, gdy wcale się tego nie spodziewamy. To pozwala nam zrozumieć, że nie chodzi już o petanque, ani o kule, lecz o to, by zjednoczyć ciało-ducha, ponieważ gdy nie będzie on zrównoważony, to nasza gra będzie będzie żałosna.

Dobrą metodą kontrolowania umysłu i ciała lub zjednoczenia umysłu z ciałem jest bycie świadomym oddechu. Wydech nosem, głęboki aż do podbrzusza rozluźnia ramiona i ciało-ducha. Dłonie są wówczas lepiej ukrwione, mózg lepiej dotleniony, co powoduje, że świadomość oka staje się świeża. Graczom petanque nie trzeba przypominać, że dostosowywanie się do stale zmieniającego się dystansu w grze oraz ukształtowania terenu, jest sprawą podstawową. W trakcie pierwszej godziny gry wszystko może iść dobrze, jednak w miarę rozgrywanych partii duch i ciało napinają się, a to przeszkadza naszym umiejętnościom. Należy więc kontrolować oddech, rozluźniać ciało i grać w meczu tak samo, jak podczas treningu. To warunkuje naszą regularność, a właśnie regularność w grze czyni z nas dobrego gracza. Granie dobrze od czasu do czasu i źle w innych momentach nie popchnie nas do przodu. W lecie, kiedy jest bardzo gorąco, głęboki i regularny oddech wentyluje ciało, mniej się wówczas pocimy. Duch stabilizuje się, a ręce pozostają pewne i elastyczne.

Oddychajcie głęboko przez nos, spróbujcie doświadczyć tego sposobu oddychania oraz świadomego, ciągłego rozluźniania różnych części ciała, a zobaczycie wówczas do jakiego momentu wasz talent będzie się wyrażał w naturalny sposób.

Gdy od początku nie będziemy przywiązani do pojęcia wygranej, to nie pojawi się strach przed porażką. Granie, robienie postępów w swej sztuce, to powinno nam wystarczyć, nawet podczas turnieju. Nie ma potrzeby myśleć o tym, co będzie, ani o tym co było, bo to niepotrzebnie przeciąża umysł.

Dla długiej praktyki najlepsze jest maksymalne zmniejszenie osobistego wysiłku w momencie wyrzucania kuli, dotyczy to zarówno stawiania, jak i strzelania. im mniej woli będziemy wykorzystywać, tym dłużej utrzymamy rytm długich zawodów, nie gromadząc niepotrzebnych napięć. To ważne, gdyż napięcia te przerodzą się w agresję, która będzie bardzo przeszkadzać zarówno innym, jak i nam samym. A więc praca, praca i jeszcze raz praca nad nadgarstkiem i balansem ciała. Powinniśmy mieć to cudowne odczucie, kiedy kula sam z siebie opuszcza dłoń. Wszyscy przeżyli takie chwile, gdy wszystko staje się łatwe i dzieje się bez wysiłku. Są takie dni, które nazwalibyśmy boskimi lub nadzwyczajnymi. większość graczy poszukuje tego stanu, lecz pojawia się on przy niewielu okazjach. Zatem, im więcej będziemy trenować, aby rzucać kule bez wysiłku, tym częściej ta wyjątkowa okazja stawać się będzie codzienną praktyką i ciągłym rzutem.

Tłumaczenie pobrane ze strony http://www.kapitankuleczka.org/zen.html (poprawiłem drobne literówki:)

A to notka o autorze (swoją drogą – fascynująca biografia):

Mistrz Kaisen, urodził się w 1952 roku w Noyon we Francji. Kiedy rodzice się rozwiedli, jego ojciec – Polak, zabrał go do Polski, i tu spędził znaczną część dzieciństwa. Dla małego chłopca, urodzonego w wolnej Francji, przyjazd do komunistycznej Polski w latach sześćdziesiątych był szokującym doświadczeniem. Nie znając biegle języka, z dala od rodziców – chłopiec został oddany pod opiekę surowej babci – musiał zderzyć się z wielką samotnością w obcym kraju. Życie codzienne w Polsce ludowej, widok cierpienia obudziły w nim najistotniejsze pytania. Tutaj, wychowywany w duchu chrześcijańskim, był ministrantem. Po powrocie do Francji był stróżem w katedrze w Noyon oraz pracował jako przewodnik w muzeum Kalwina. Pomimo ścisłych związków z kalwinizmem i katolicyzmem nie znalazł odpowiedzi na nurtujące go pytania. Postanowił więc poszukać praktyki, która odpowiadałaby jego wewnętrznym poszukiwaniom. Trenując sztuki walki zetknął się z drogą Nie-strachu. Później, zafascynowany pierwotną tradycją Wschodu wyruszył do Chin, gdzie w małej górskiej świątyni przez kilka miesięcy wiódł życie mnicha. Mistrza Taisena Deshimaru spotkał po raz pierwszy w 1968 roku w Paryżu, jeszcze przed wyjazdem do Chin. Po powrocie spotkał go ponownie i od tego czasu nieprzerwanie podążał za jego nauką i pomagał w organizowaniu misji aż do śmierci Mistrza w 1982 r. Święcenia mnicha przyjął w 1979 r. otrzymując imię Sando Kaisen. W 1989 roku, zaproszony, przyjechał po raz pierwszy do Polski. Z czasem utworzyła się tu wspólnota uczniów chcących podążać za jego nauką.
Na co dzień Mistrz Kaisen mieszka w klasztorze Ho Sho Ji we Francji. Klasztor, znajduje się w pobliżu Belves – uroczej miejscowości, z zabytkową średniowieczną zabudową, w regionie Dordogne. Klasztor w tym miejscu istnieje od 3 lat. Wciąż trwają tam prace remontowe i budowlane. W najbliższym czasie planowana jest rozbudowa dojo – sali medytacji. Wokół można podziwiać budzący zachwyt ogród zen.

Artykuły, News

Historia gry

Historia petanki to nie tylko zdarzenia, ale także swoisty ethos. Nie mamy wątpliwości, że z tą grą wiążą się pewna filozofia życia oraz świat przeżyć dla setek tysięcy ludzi miły i bliski.

Jak każda prawdziwa historia nasza opowieść musi się rozpocząć zgodnie z odwieczną poetyką: Dawno, dawno temu (5 tysięcy lat!), tuż nad brzegiem południowego morza, w cieniu palm i piramid, wśród wrzasku cykad, Egipcjanin wziął do ręki kulę… Potem byli – jak to zwykle na lekcjach historii – Grecy. Ci preferowali grę siłową – rywalizacja polegała na wyrzucaniu kul (kamiennych) na jak największą odległość. Rzymscy legioniści, wbrew stereotypom, nadali grze bardziej finezyjny i precyzyjny charakter. Stosowali kule drewniane, z czasem pokrywane metalem. Oni także wymyślili „świnkę”.

W okresie najazdów barbarzyńców „gra w kule” zanika (z czego wniosek, że jest to rozrywka umysłów szlachetnych;)). Odradza się w okresie średniowiecza i zyskuje popularność tak wielką, że w XIV wieku jej uprawianie zostaje zakazane. Królowie Francji uznali, że poddana im ludność powinna zająć się czymś bardziej pożytecznym. W sukurs zwolennikom „bul” przyszli papiści. W XVI wieku papież Juliusza II, pragnąc powrotu stolicy apostolskiej do Włoch, zebrał najlepszych graczy w drużynę, która miała być niepokonana w rzucaniu kamieniami.

W XVII wieku zwolennicy rzucania kulami znowu popadli w niełaskę. Przeciwnicy gry spowodowali, że znowu jej zakazano. Mimo to „wyznawcy” spotykali się w tajemnicy, by kultywować tradycję. Bardzo często grano w klasztorach. To właśnie mnisi byli tymi, którzy budowali pierwsze (kryte!) „bulodromy”. Na szczęście zakaz gry zniesiono po kilku latach. Popularność gry rosła w obu krajach. Rabelais mawiał: „Ani reumatyzm, ani inne choroby nie są w stanie powstrzymać kogokolwiek przed tą grą. Jest ona odpowiednia dla ludzi w każdym wieku, młodych i starych”.

Renesans gra przeżywa w XIX wieku. Wtedy to powstają zasady Jeu de Provencal – z perspektywy współczesnych graczy w petanque bardzo skomplikowane. W 1910 roku grupa zawodników uprawiających Jeu de Provencal postanowiła uprościć te reguły, by uczynić grę bardziej powszechną. Przede wszystkim skrócono dystans rzutów oraz wyeliminowano rozbieg, uproszczono także system liczenia punktów. Tak powstała dyscyplina nazywana petanque. Etymologia nazwy gry wywodzi się ze słów prowansalskich ped tanco, (fr. pieds tanqués), które oznaczają „stopy razem”. Ułatwienia spowodowały szybki wzrost popularności petanki oraz jej rozprzestrzenianie się poza Prowansję – najpierw na Szwajcarię i Belgię, następnie Kanadę i Australię. Dziś trudno znaleźć kraj, w którym nie uprawia się tej dyscypliny.

W 1959 roku w Spa w Belgii rozegrano pierwsze mistrzostwa świata. Obecnie trwają starania, aby uczynić grę „w bule” dyscypliną olimpijską.