Petanque i Zen

Mistrz Kaisen Petanque. Doskonałość sztuki – fragm.

Co więc jest największym problemem gracza petanque? To zatrzymanie ciała i ducha w jednym miejscu, na przykład w nadgarstku, nogach, czy biodrach, podekscytowanie wygraną lub strach przed porażką, złe myśli i wszystkie stany ducha, nie licząc przywiązania do gry, do kul i do samego terenu. Jest również kwestia chęci udowodnienia doskonałości swojej techniki, chęci pokazania się przed innymi, bycia egocentrycznym, co przeszkadza w rozluźnieniu się. Tak naprawdę, chodzi tu o napięcie. Bez przerwy powinniśmy się rozluźniać, pozostawiać umysł swobodnym i do niczego nie przywiązanym. Nasze nadgarstki, całe nasze ciało nie są nigdy wystarczająco miękkie, więc nasz duch jest napięty i skostniały. Podczas turnieju, gdy rozluźnimy się i będziemy stawać się coraz bardziej elastyczni, przeszkadzające emocje nie będą mogły nami zawładnąć, gdyż umysł będzie także w trakcie rozluźniania się. Wtedy, gdy powstaną emocje, będą one się rozpuszczać w płynności naszego ciała-ducha, zwiększając jeszcze naszą elastyczność, ponieważ emocje same w sobie, nie są ani dobre ani złe. To my możemy stworzyć z niej przeszkodę lub wyzwolenie i dobre samopoczucie. Jeżeli wpadniemy w niewolę emocji, to ona nami zawładnie. Wtedy, gdy spróbujemy ją przepędzić, ona nie znika, tylko pozostaje odłożona gdzieś z boku. Tam kształtuje się i czeka, aby znów pojawić się jeszcze silniejsza. możemy wtedy stracić od 40 do 60, lub więcej, procent skuteczności. Myślę, że nigdy nie powinniśmy zaniedbywać prawidłowej techniki, nawet w trakcie treningu, ponieważ niedbałe rzucanie kulek tworzy złe przyzwyczajenia, gdyż pamięć wszystko rejestruje. Złe tendencje pojawią się ponownie w trakcie meczu, w chwili, gdy wcale się tego nie spodziewamy. To pozwala nam zrozumieć, że nie chodzi już o petanque, ani o kule, lecz o to, by zjednoczyć ciało-ducha, ponieważ gdy nie będzie on zrównoważony, to nasza gra będzie będzie żałosna.

Dobrą metodą kontrolowania umysłu i ciała lub zjednoczenia umysłu z ciałem jest bycie świadomym oddechu. Wydech nosem, głęboki aż do podbrzusza rozluźnia ramiona i ciało-ducha. Dłonie są wówczas lepiej ukrwione, mózg lepiej dotleniony, co powoduje, że świadomość oka staje się świeża. Graczom petanque nie trzeba przypominać, że dostosowywanie się do stale zmieniającego się dystansu w grze oraz ukształtowania terenu, jest sprawą podstawową. W trakcie pierwszej godziny gry wszystko może iść dobrze, jednak w miarę rozgrywanych partii duch i ciało napinają się, a to przeszkadza naszym umiejętnościom. Należy więc kontrolować oddech, rozluźniać ciało i grać w meczu tak samo, jak podczas treningu. To warunkuje naszą regularność, a właśnie regularność w grze czyni z nas dobrego gracza. Granie dobrze od czasu do czasu i źle w innych momentach nie popchnie nas do przodu. W lecie, kiedy jest bardzo gorąco, głęboki i regularny oddech wentyluje ciało, mniej się wówczas pocimy. Duch stabilizuje się, a ręce pozostają pewne i elastyczne.

Oddychajcie głęboko przez nos, spróbujcie doświadczyć tego sposobu oddychania oraz świadomego, ciągłego rozluźniania różnych części ciała, a zobaczycie wówczas do jakiego momentu wasz talent będzie się wyrażał w naturalny sposób.

Gdy od początku nie będziemy przywiązani do pojęcia wygranej, to nie pojawi się strach przed porażką. Granie, robienie postępów w swej sztuce, to powinno nam wystarczyć, nawet podczas turnieju. Nie ma potrzeby myśleć o tym, co będzie, ani o tym co było, bo to niepotrzebnie przeciąża umysł.

Dla długiej praktyki najlepsze jest maksymalne zmniejszenie osobistego wysiłku w momencie wyrzucania kuli, dotyczy to zarówno stawiania, jak i strzelania. im mniej woli będziemy wykorzystywać, tym dłużej utrzymamy rytm długich zawodów, nie gromadząc niepotrzebnych napięć. To ważne, gdyż napięcia te przerodzą się w agresję, która będzie bardzo przeszkadzać zarówno innym, jak i nam samym. A więc praca, praca i jeszcze raz praca nad nadgarstkiem i balansem ciała. Powinniśmy mieć to cudowne odczucie, kiedy kula sam z siebie opuszcza dłoń. Wszyscy przeżyli takie chwile, gdy wszystko staje się łatwe i dzieje się bez wysiłku. Są takie dni, które nazwalibyśmy boskimi lub nadzwyczajnymi. większość graczy poszukuje tego stanu, lecz pojawia się on przy niewielu okazjach. Zatem, im więcej będziemy trenować, aby rzucać kule bez wysiłku, tym częściej ta wyjątkowa okazja stawać się będzie codzienną praktyką i ciągłym rzutem.

Tłumaczenie pobrane ze strony http://www.kapitankuleczka.org/zen.html (poprawiłem drobne literówki:)

A to notka o autorze (swoją drogą – fascynująca biografia):

Mistrz Kaisen, urodził się w 1952 roku w Noyon we Francji. Kiedy rodzice się rozwiedli, jego ojciec – Polak, zabrał go do Polski, i tu spędził znaczną część dzieciństwa. Dla małego chłopca, urodzonego w wolnej Francji, przyjazd do komunistycznej Polski w latach sześćdziesiątych był szokującym doświadczeniem. Nie znając biegle języka, z dala od rodziców – chłopiec został oddany pod opiekę surowej babci – musiał zderzyć się z wielką samotnością w obcym kraju. Życie codzienne w Polsce ludowej, widok cierpienia obudziły w nim najistotniejsze pytania. Tutaj, wychowywany w duchu chrześcijańskim, był ministrantem. Po powrocie do Francji był stróżem w katedrze w Noyon oraz pracował jako przewodnik w muzeum Kalwina. Pomimo ścisłych związków z kalwinizmem i katolicyzmem nie znalazł odpowiedzi na nurtujące go pytania. Postanowił więc poszukać praktyki, która odpowiadałaby jego wewnętrznym poszukiwaniom. Trenując sztuki walki zetknął się z drogą Nie-strachu. Później, zafascynowany pierwotną tradycją Wschodu wyruszył do Chin, gdzie w małej górskiej świątyni przez kilka miesięcy wiódł życie mnicha. Mistrza Taisena Deshimaru spotkał po raz pierwszy w 1968 roku w Paryżu, jeszcze przed wyjazdem do Chin. Po powrocie spotkał go ponownie i od tego czasu nieprzerwanie podążał za jego nauką i pomagał w organizowaniu misji aż do śmierci Mistrza w 1982 r. Święcenia mnicha przyjął w 1979 r. otrzymując imię Sando Kaisen. W 1989 roku, zaproszony, przyjechał po raz pierwszy do Polski. Z czasem utworzyła się tu wspólnota uczniów chcących podążać za jego nauką.
Na co dzień Mistrz Kaisen mieszka w klasztorze Ho Sho Ji we Francji. Klasztor, znajduje się w pobliżu Belves – uroczej miejscowości, z zabytkową średniowieczną zabudową, w regionie Dordogne. Klasztor w tym miejscu istnieje od 3 lat. Wciąż trwają tam prace remontowe i budowlane. W najbliższym czasie planowana jest rozbudowa dojo – sali medytacji. Wokół można podziwiać budzący zachwyt ogród zen.